W pożarze zginęła 50 - letnia kobieta

W nocy z piątku na sobotę (14/15.11.) w pożarze budynku mieszkalnego w Malachnie (gmina Czersk) zginęła 50 - letnia kobieta. Drewniany domek, w którym mieszkała razem z mężem, spłonął doszczętnie.

Mirka ostatnio chorowała, bardzo bolała ją noga. Miała chyba zakrzepicę żył. Brała tabletki, po których była rozkojarzona. Może dlatego w porę nie zauważyła ognia – mówi przez łzy Mirosław Myszkowski, mąż zmarłej kobiety.   |  fot. red.

Pożar zauważył  mąż kobiety, który w nocy ok. godz. 1.00 wrócił do domu. Mężczyzna próbował ratować małżonkę. Chciał ją wyciągnąć z zajętego ogniem pokoju, ale płomienie opanowały już prawie całą drewnianą konstrukcję. Niestety, nie było szans na ratunek.

- Po przybyciu na miejsce akcji ogień był bardzo mocno rozprzestrzeniony. Wiedzieliśmy, że w środku może znajdować się człowiek. Po przeszukaniu jednego z pomieszczeń natknęliśmy się na zwęglone ciało  – mówi Andrzej Kuchenbecker, komendant czerskiej OSP.

Drewniany domek znajdował się na obrzeżach Malachina (ul. Ogrodowa). Małżonkowie mieszkali bez prądu i bieżącej wody. Prawdopodobnie, jak podejrzewa mąż zmarłej kobiety, mogło dojść do zaprószenia ognia, ponieważ pomieszczenia oświetlane były świeczkami.

- Zauważyłem dym z daleka. Gdy przybiegłem na podwórko od razu chciałem ratować żonę. Wiedziałem że jest w środku domu. Otworzyłem drzwi do pokoju, ale ogień buchnął tak mocno, że nie było nic widać. Wszędzie ogień i dym! Chciałem ją wyciągnąć na zewnątrz, ale nie mogłem iść dalej!

- Nie mogłem nic zrobić! Nie wiem jak do tego doszło, może od świeczki? Mogłem wrócić do domu prędzej, to nie doszłoby do tragedii. Nie wiem co teraz. Jestem bez dachu nad głową. Zresztą to już nie ma znaczenia, bo bez mojej Mirki niech chce mi się dalej żyć – mówił dziś (15.11.) rano zrozpaczony Mirosław Myszkowski

- Ten pan nie ma gdzie mieszkać. Budynek, jak również cały dobytek – wszystko spaliło się doszczętnie. W takiej sytuacji trzeba pomóc. Spotkam się w radą sołecką, aby omówić plan działania. Jednak jeśli ktoś zechciałby już teraz pomóc mężczyźnie, chociażby przekazując żywność, czy jakieś sprzęty, proszę o kontakt pod numerem telefonu: 52 398 60 70 – mówi Krystyna Fierek, sołtys Malachina.

W akcji gaśniczej brało udział kilka jednostek straży pożarnej. O tragedii została już poinformowana pomoc społeczna oraz burmistrz Czerska. Śledztwo w sprawie śmierci kobiety prowadzi chojnicka prokuratura.

(red)

fotoreportaz.jpg