Starosta: Być może ktoś przepisy złamał, ale chciał dobrze

O "zwinięciu" utwardzonego traktu bez uzgodnienia z PKP w pobliżu przejazdu kolejowego w Malachinie poinformował nas czytelnik. Teraz głos w sprawie zajmuje starosta chojnicki.

Odcinek ciągu pieszo - rowerowego został rozebrany, pojawiła się barierka.   |  fot. (red)

Czy ktoś odpowie za zaistniałą sytuację i pokryje koszty, które poniósł powiat chojnicki? - Koszty związane z usunięciem ciągu pieszo - rowerowego wyniosły 1 tys. zł. Wyjaśnialiśmy kwestię  podjęcia decyzji w sprawie budowy ścieżki na terenie zamkniętym PKP. Okazuje się, że nieistotną zmianę w projekcie (wejście na teren zamknięty kolei) zaakceptowała komisja, w której znajdował się pan Marciniak, Biesek - Talewski, kierownik budowy oraz jeszcze dwie inne osoby.

- Przypomnę, że opracowanie dokumentacji z wykonaniem przejścia przez przejazd wiązało się z wydaniem kwoty rzędu 600 - 800 tys. zł, dlatego doszliśmy ze ścieżką jak najdalej. Okazuje się, że za daleko. Nie stać nas było na wykonanie przejścia za taką kwotę. Oczywiście można byłoby w tej sytuacji obciążyć kosztami inspektora nadzoru, jednak przecież doszło do konsultacji i wydania pozytywnej opinii przez w/w komisję. Stąd nie będziemy nikogo obciążać kosztami. Intencja była słuszna - jak najkrótszy odcinek na trasie, bez ciągu pieszo - rowerowego.

- Być może ktoś przepisy złamał, ale chciał dobrze.  Wystąpimy natomiast do PKP o uzgodnienie projektu ścieżki w strefie zamkniętej. Jeżeli spotkamy się z odmową skierujemy sprawę do ministerstwa, aby w tym konkretnym przypadku odstąpiono od stosowania restrykcyjnych przepisów. Co ciekawe, stosowanych przez kolej chyba instrumentalnie, bo w niektórych przypadkach można prowadzić inwestycję jeszcze bliżej torów, a w innych sytuacjach inwestor otrzymuje zakaz realizacji prac. Z czego to wynika? Nie wiadomo - mówi starosta Stanisław Skaja.

(red)