Jutro (25.08.) przypada 30 rocznica rozpoczęcia strajku w chojnickim Mostostalu. O jego przebiegu, zgłoszonych postulatach, ocenie dorobku Sierpnia 1980, rozmawiam z członkiem prezydium komitetu strajkowego Stanisławem Kowalikiem.
24 sierpnia 2010 16:22Jak doszło do wybuchu pierwszego w Chojnicach strajku?
Zalążkiem tych sierpniowych dni były wydarzenia z 1956, 1970 i 1976. Ludzie poczuli, że są coraz bardziej krzywdzeni przez ówczesną władzę. Gdy 14.08.1980 rozpoczęły się strajki na Wybrzeżu, utożsamialiśmy się z nimi i wspieraliśmy je duchowo. Rodził się wtedy u nas zamysł zrobienia strajku. Doszło do tego 25.08., gdy wystąpiliśmy z postulatami wobec dyrekcji. Chodziło w nich przede wszystkim o podwyżkę płac, o umożliwienie całej załodze korzystania z wczasów. Dostęp do nich wtedy miała tylko nieliczna grupa skupiona w strukturach PZPR-owskich. Były jeszcze i inne postulaty, głównie o charakterze socjalnym. Po uzyskaniu w drodze referendum akceptacji załogi, przystąpiliśmy do strajku okupacyjnego. Powstał komitet strajkowy, który rozpoczął negocjacje z dyrekcją zakładu. Asystentem dyrektora Jana Młynarza był I sekretarz KZ PZPR Zbigniew Śmigielski, który jednoznacznie był wrogo nastawiony do strajkujących.
Jakie były wasze kontakty z rodzinami, ze społeczeństwem Chojnic?
Rodziny dojeżdżały do nas autobusami komunikacji miejskiej, przywożąc żywność, materace, koce. Pomagały nam także osoby niezwiązane z Mostostalem. Rolnicy dostarczali nam żywność, pieczywo. Byliśmy przez nich, ale i nie tylko, odbierani jako ci, którzy dopominają się o prawa pracownicze, obywatelskie, społeczne.
Co Pan poczuł, gdy dowiedział się o podpisaniu Porozumień Sierpniowych?
W tym samym dniu, co w Szczecinie, czyli 30.08., również i u nas doszło do podpisania porozumienia pomiędzy dyrekcją i komitetem strajkowym. Tego też dnia strajk został zakończony. Jak wiadomo, dzień później podpisano porozumienie w Gdańsku. Muszę dodać, że cały czas mieliśmy dobry kontakt z MKS w Gdańsku. Pojechaliśmy tam, jako emisariusze, pierwszy raz 26.08. Mimo blokady drogowej w Czersku, jadąc inną drogą, przez Brusy, dojechaliśmy do Stoczni Gdańskiej. Został wtedy zarejestrowany nasz komitet strajkowy.
Czy popierały was inne chojnickie zakłady?
Trzeciego dnia strajku zaczęły do nas przyjeżdżać delegacje z takich zakładów. Jedne strajkowały, jak PKS Chojnice, Lokomotywownia czy oddział Transbud-u, inne pomagały nam na różne sposoby.
Jak ocenia Pan dokonania Polski po 1989 roku? Czy ten czas został dobrze wykorzystany?
Nie ulega dla mnie wątpliwości, że jest pewien niedosyt, że można było coś lepiej zrobić. Musimy sobie jedną rzecz powiedzieć. Polacy, jeśli jest już w czymś lepiej, to lubią wtedy psuć, to, co zrobiono. Pamiętam pierwsze wybory samorządowe w 1990, które w Chojnicach wygrała Solidarność. Muszę ze smutkiem powiedzieć, że zaraz potem zaczęły się tarcia i podziały. Zostało to do dziś, co mówię z zażenowaniem. Nie ma już liderów solidarnościowych z tamtych lat, nie tylko dlatego, że część z nich nie żyje. Właśnie ich najlepiej wspominam, czyli Romana Buczkowskiego, Stanisława Dembka czy Jurka Szulca. Ten ostatni był sztandarową postacią Solidarności, moim przyjacielem. Tamta koncepcja tworzenia Solidarności, niestety została zburzona przez grupę ludzi, którzy uzurpowali sobie prawo do tego, żeby było inaczej.
Zapewne „mostostalowska” organizacja NSZZ Solidarność także weźmie udział w obchodach rocznicy Sierpnia 80.
W dniu 25.08., czyli w rocznicę rozpoczęcia strajku w Mostostalu, odbędzie się uroczyste posiedzenie Komisji Zakładowej, której przewodniczę. Zaproszony na nią jest przewodniczący Zarządu Regionu w Gdańsku Krzysztof Dośla. Będzie także burmistrz Chojnic Arseniusz Finster oraz kierownik oddziału chojnickiego Solidarności Bogdan Tyloch. Wysłaliśmy też zaproszenia do przewodniczących wszystkich komisji zakładowych z terenu miasta. Początek o 13 w sali konferencyjnej Mostostalu. Wszystkich chojniczan zapraszamy w niedzielę 29.08. na 9.00 do Bazyliki Mniejszej. Odprawiona zostanie wtedy msza z okazji 30 rocznicy strajków w Mostostalu i innych chojnickich zakładach. Nasza delegacja z pocztem sztandarowym weźmie też udział w centralnych uroczystościach, które odbędą się 30 i 31.08. w Gdyni i Gdańsku.
rozmawiał (je)
CHOJNICE.COM
© Copyright Chojnice.com 2016. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wykonanie: Portale internetowe
Zgadzam sie z tym co napisali inni. Nie chcę się rozpisywać, ale to co dzisiaj najbardziej boli to to, że ludzie traktowani są bez godności. Ci, którzy dorobili się jakiegoś majątku, wykorzystują tych mniej zaradnych, nie mają do nich szacunku, nie interesują ich tragedie rodzinne. Generalnie nie liczy się jednostka. Patrząc zarówno na środowiska pracy, szkolne czy nawet w szpitalu. Znaczenie ma tylko ten co ma pieniądze. Niedawno mój szef, obecnie były powieział, że " biedniego to on nie rozumie, ani nie szanuje". Takie o nas - pracownikach mają zdanie. I co? Mam sobie tłumaczyć, że TAKIE CZASY.
doprowadzili do tego że bedziemy żyć jak w RAJU - nago i boso
Obecna sytuacja w Polsce przypomina nieco sanację, tak samo jak przed 1939 ogromny wpływ na politykę ma kler, elity polityczne żyją w dostatku, podobnie jak wszelkiej masy urzędasy, Polska jest podzielona na bogatych i biedaków, bez zachowania klasy średniej, znowu zawierzyliśmy zachodowi, który już raz w ramach wojskowego sojuszu nas sprzedał. Podobnie jak wtedy „Jesteśmy silni, zwarci gotowi” chełpi się rząd jaki to jesteśmy tygrys gospodarczy, dalej nie potrafimy wybudować autostrad, a każda „schetynówka” nawet kilometrowa na wsi otwierana jest z pompą z udziałem wójta, plebana i władzy. Dalej robotnik ma przechlapane, pracuje od rana do wieczora za pensję, która np. na zachodzie wzbudza śmiech, ale nic w tym dziwnego, skoro Polska gospodarka jest zacofana w stosunku do zachodniej jest co najmniej o 30 lat, zakładając, że np. Niemcy zatrzymają się w rozwoju, to mamy 30 lat, aby im dorównać. Ceny energii mamy najwyższe w Europie, podobnie jak i innych produktów, a co chwilę podaje GUS jaka jest średnia w kraju, gdyby zarobki były takie jak podają to nie byłoby w Polsce ubóstwa i głodnych dzieci. Nie stać ludzi na leczenie, a dostanie się do specjalisty graniczy z cudem, przed 1939 r. było podobnie. Ponownie pojawiła się choroba, która występuje w krajach biednych – gruźlica, w PRL została wyeliminowana, by odrodzić się w demokratycznej Polsce. Rozbudowany aparat policyjny i inne służby inwigilują obywateli, dokonując prowokacji. Sprzedano za grosze majątek narodowy, Polska to jeden z nielicznych krajów na świecie uzależnionych energetycznie i ekonomicznie od innych państw. Pieniactwo, warcholstwo, łapówkarstwo są wszechobecne, urzędas dalej interpretuje prawo wg własnego widzi mi się, czyli nie urząd dla obywatela, a obywatel dla urzędu. Marnotrawione są miliony złotych, jednocześnie tysiące rodzin nie stać na wyprawkę do szkoły. Przed wojną marzyła się nam Polska mocarstwowa, mieliśmy swoje kolonie np. na Madagaskarze, teraz wdajemy się w bezsensowna „misję” pokojową na Bliskim Wschodzie dostając w zamian zdezelowany sprzęt wojskowy lub ćwiczebne „Patrioty”. Potępiamy w czambuł PRL go wyśmiewając, a jednocześnie bazujemy na wielu ustawach i prawie stworzonym w tymże PRL, a żeby było śmieszniej, to na prawnych przepisach z lat dwudziestych. Gdyby w ramach tzw. dekomunizacji wyeliminować całkowicie PRL, to ludzie nie mieliby gdzie mieszkać, dzieci uczyć. Ludzie , ci co maja pracę – pracować. Nie trzeba być filozofem, aby stwierdzić, iż ta cała peerelowska infrastruktura jest nieodzowna, jednocześnie wyśmiewając „tamtą” Polskę nie zapominajmy, iż zaczynała w 1945 r, od zera, po wojennej pożodze, dzisiaj taki zryw nie tylko w sensie odbudowy były niemożliwy. A co z osobami, które w PRL się wykształciły a dzisiaj grają pierwsze skrzypce w polityce. Dlaczego, ci ziejący nienawiścią do socjalistycznego systemu nie zrzekną się swoich tytułów magisterskich, profesorskich, bo nie powiedzą, że byli do tego zmuszani? To hipokryci działający w imię własnych interesów. Owczy pęd do Solidarności (zapisało się do niej blisko 10 mln ludzi) został umiejętnie wykorzystany przez żydomasonerię i innej maści zachodnich kapitalistów, tylko po to, aby doić ten kraj, na tyle ile to jest możliwe. I tak m.in. kupujemy ziemniaki cebulę z Izraela, jabłka z Hiszpanii, śliwki z Urugwaju, gruszki z Ekwadoru, a polskie owoce gniją w sadach, herbatę słodzimy cukrem z Francji, a nasze cukrownie się zamyka itd. To tylko wierzchołek absurdów. Można by na ten temat elaboraty pisać. Teraz okazuje się iż Polska do 1989 r. była kierowana przez przestępczą grupę zbrojną, na czele której stał Jaruzelski – to ja się pytam, jak nazwać tych co po 1989 r, zaczęli realizować swoją wizję? CWANIACZKAMI, którzy w imię źle pojętych interesów wmawiają, nam, że czarne to białe?
Faktycznie teraz to już bez znaczenia masz kolego całkowitą rację,to jest już historia teraz każdy patrzy jak przeżyć od wypłaty do wypłaty niektórzy byli cwani i mądrzy przyczajeni obserwowali, co się dzieje a w dogodnym momencie wyskoczyli do góry, aby śmietankę, którą zrobili jak zawsze głupi robotnicy spić i to się niektórym udało. Pociąg o nazwie „Solidarność” ruszył a kto nie wskoczył na wysoki stopień wagonu ten spadł tylko trzeba było jeszcze wiedzieć, do którego wagonu wskoczyć, bo w każdym było inne towarzystwo, które limitowało liczbę pasażerów. Ten skład się bardzo wydłużył i trzeba było go podzielić no i dodać nową lokomotywę tej chwili te dwa składy jadą po pętli w przeciwnym kierunku niebawem dojdzie do zderzenia tych dwóch składów a właściwie to już nastąpiło i historia zatoczyła koło. Podziały w naszym kraju są wyraźne i nieodwracalne ten, co już się dochrapał na tej „Solidarności” przestał dbać o interesy narodu a zajął się prywatą, bo zmęczyła go walka o kasę. Takie ja widzę spostrzeżenia w naszej małej ojczyźnie.
A Polska z dnia na dzień stała się krainą mlekiem i miodem płynącą a wszyscy Polacy bardzo szczęśliwi i bogaci - TAKA JEST TREŚĆ BAJKI NAPISANEJ PRZEZ SOLIDARUCHÓW i pewna część ciemnego ludu w nią wierzy!!! A prawda jest taka, że nastąpiła bieda i ucieczka za granicę za pracą i chlebem, a fortuny dorobili się cwaniacy którzy po plecach robotników i tego "ciemnego ludu" dorwali się do koryta i rozszarpują między sobą resztki tego majątku który jeszcze w Polsce pozostał!!! CZY TEGO CHCIELIŚCIE ??? Jeżeli tak - to tylko Wam współczuję rodacy !!!
A mury runą, runą, runą i pogrzebią stary świat! No runęły, ale to nowe co wyrosły w miejsce starych są o wiele trudniejsze do przeskoczenia. Solidarność, w tym okresie, nie była związkiem zawodowym - była ruchem społecznym, będącym połączeniem partii politycznej, związku zawodowego i organizacji samokształceniowej i informacyjnej. Funkcja roszczeniowego związku zawodowego była w rzeczywistości marginalna - przeważały elementy kształtowania alternatywnego społeczeństwa obywatelskiego w kontrze do "demokracji socjalistycznej". Solidarność nigdy nie była związkiem zawodowym. W latach 80-81 była wielkim, niemal powszechnym ruchem jednoczącym Polaków w sprzeciwie wobec totalitarnemu Państwu pogrążonemu w kryzysie gospodarczym, ale i kryzysie organizacyjnym. W latach transformacji 1988-91 była organizacją państwowo-twórczą która bezpośrednio i pośrednio (chroniąc reformy swoim "parasolem") stworzyła III Rzeczypospolitą. Przez całe lata 90-te wpływała bezpośrednio na politykę, tym razem destrukcyjnie, hamując niezbędne reformy. Dzisiaj, gdy rola związków zawodowych w Polsce jest raczej marginalna - Solidarność próbuje zaistnieć politycznie jako proste przedłużenie wielkiego ruchu społecznego lat 80-tych. Czy jednak Solidarność a.d. 2010 na jeszcze coś wspólnego z Solidarnością 1980? Czy można porównywać wielki ruch ogólnonarodowy, skupiający niemalże wszystkich świadomych obywateli za organizacją skupiającą kilka procent pracowników? Lech Wałęsa rozpoczynając "wojnę na górze" w roku 1991 rozbił monopol Solidarności na władzę - obawiał się sie zastąpienia dyktatury PZPR dyktatura Solidarności. Być może zrobił to przedwcześnie, ale że groziła nam dyktatura "antykomunistów i prawdziwych polaków" udowodnił Jarosław Kaczyński. Jak wyglądałyby rządy Prawa i Sprawiedliwości gdyby nie silna opozycja i niezależne media? Gdyby Polska nie była członkiem NATO i Unii Europejskiej? Solidarność nie przysięgała wierności Lechowi Wałęsie, ale i Polacy nie przysięgali wierności Solidarności. Gdyby NSZZ Solidarność, po okresie niezbędnych reform przełomu 1988-91, odeszła od polityki i zajęła się działalnością związkową była by dzisiaj wielkim (na miarę rozproszonej gospodarki) Związkiem Zawodowym jednoczącym Polaków. Pozostając w polityce i angażując się po jednej stronie, sama skazała się na marginalizację i tworzenie nowych podziałów. Czym będzie Solidarność? Prawdopodobnie jej znaczenie, jako związku zawodowego, będzie w dalszym ciągu malało - pozostanie jej rola przybudówki Prawa i Sprawiedliwości.
Ciekawe na ile lat im starczy jechanie na Solidarnosci, przecież takich podziałów jakie wytworzyła Solidarność nawet PZPR nie dokonała, wstyd wam powinno być panowie, za skłócenie narodu, za niezrealizowanie do chwili obecnej postulatów sierpniowych, za zgnojenie ludzi tzw opozycji, wiem, że wszyscy nie możecie odpowiadać, za ten rozgardiasz, ale to dzięki wam pojawili sie tacy ludzie jak Gwiazda, Kaczyński, Walentynowicz, i inni nawiedzeni, co tworzą historię wg własnego widzimisię. Pan panie Kowalik na szczęście pozostał pan sobą, chociaż też zdaje mi się, że nie takiej Solidarności Pan oczekiwal, bo teraz mamy Solidarność, bez solidarności. Kiedys Polacy strajkowali jak podnieśli cene cukru, dzisiaj dramat setek tysiećy ludzi nikgo nie obchodzi, Solidarnośc może teraz tyle, co halny baranowi na jaja, niestety, ale tak jest. Boję się, że będziecie jeszcze sie tymi ideami Sierpnia, co nie mają odniesienia do rzeczywistości jeszcze dlugie lata karmic, oby nie dopadla was niestrawność, bo odgrzewane danie każdemu sie odbije, jak nie czkawką to pawiem.
Podziały widać nawet w Chojnicach. W ostatni weekend wystawa - "sierpień \'80", order Semper Fidelis dla kanonika. Obecni - dziennikarze, ChRS, Arcana, i solidarnościowcy z PKP, oraz goście z Bydgoszczy i Gdańska. Wsparcie IPN - widoczne w wystawie i podczas konferencji (notabene - o przebiegu strajku w Mostostalu - ale bez przedstawicieli tegoż). Zero przedstawicieli miasta, powiatu...Nie dostali zaproszenia z pocałowaniem w rączkę? Czy po prostu osobiste animozje i interesy nadal ważniejsze od tego co jednak "Solidarność" osiągnęła - czyli od wolności? Warto zaznaczyć, że Pan Krzystof Daśla, przyjedzie też po to, aby również odznaczyć ks. kanonika Lewandowskiego. Linia podziału jest w lokalnym środowisku jest tak wyraźna, że aż rażąca. Można odnieść wrażenie - że nie było żadnej "Solidarności" , a reczej ruch pod hasłem - "chleba i pracy"...
oraz podwyżek
Na początku, a było to na I zmianie, zbierały się grupki pracowników i pytały się co robimy, na W-1 Gerard Czapiewski brygadzista wycinaczy acetylenowo – tlenowych, mówił, że strajkujemy, potem się to samo potoczyło, na stołówce W-2 zebrali się pracownicy produkcji, biurowiec dokooptował nieco później. Padło pytanie, kto nie chce strajkować, może pojść do domu, parę osób się na taki krok zdecydowało. W tym czasie ster dowodzenia przejął Romek Buczkowski, były patrole co na hali produkcyjnej czuwały, na bramie, chodziły po zakładzie, pierwszą noc spało się na byle czym i jak popadnie, oczywiście w szatni. Później się organizowało styropian, w międzyczasie tzw. mistrzowie namawiali do pracy, jednak zostali wyśmiani, lub wygwizdani. Tak naprawdę to strajkowaliśmy nie tyle z powodów politycznych, co ekonomicznych, nie licząc zarejestrowania NSZZ Solidarność. Ludzie podchodzili do bramy, rozmawiali, na początku rodziny przynosiły jedzenie, papierosy, alkoholu nie wolno było, obowiązywał zakaz. Pewnego razu podjechał jakiś rolnik konikiem z furmanką i chciał dawać jabłka, ale gadali, żeby nie brać, bo to może być prowokacja, i mogą być zatrute. Nikt tez nie wiedział praktycznie o co w tym wszystkim chodzi, poza uznaniem Solidarności, wieści były skąpe. Psy w policyjnych Nyskach jeździły po Przemysłowej to im się wygrażało pięściami i krzyczało przekleństwa. Potem na stołówce zorganizowano żarcie, zdaje się przywieziono bigos z „Rybek” Nudy były straszne, rżnęło się w karty i w piłkę na łączce przy acetylowi lub koło hali WORu i czas leciał. 30 sierpnia wiadomość, koniec strajku, było chyba coś ok. 19, jak każdy z poczuciem ulgi i małego osobistego zwycięstwa, po tygodniu rwał do domu, do rodziny. Jedno jest pewne, że gdyby wielu wiedziało co ich potem czeka, jak zostana :”wyrolowani” przez Ojczyznę, nigdy by do strajku nie przystapiło.!