Muzyczna podróż przez mroki życia

Poetyka tekstów Toma Waitsa, Włodzimierza Wysockiego czy Andrzeja Bursy jest nieraz buntownicza, niekiedy obrazoburcza, sarkastyczna. Świetnie pasuje do niej chrapliwy, nieco szorstki głos, oszczędna, ale przemyślana aranżacja.

Janusz Kasprowicz i Stanisław Marinczenko wystąpili niedawno z koncertem w Collegium ARS.   |  fot. (ro)

Mając w ręku takie składniki, można zestawić znakomity koncert lub płytę. Z takich składników złożony był niedawny koncert wrocławianina Janusza Kasprowicza i jego scenicznego towarzysza, Stanisława Marinczenko. Wspólnie potrafili stworzyć niepowtarzalny klimat, snując niejednokrotnie mroczne opowieści o współczesnym świecie.

Warto pochwalić też umiejętności muzyczne i sprawne a momentami wirtuozerskie korzystanie z instrumentów. Kasprowicz wymieniał gitarę akustyczną na basową a Marinczenko miał jeszcze większa paletę dźwięków, które zręcznie wydobywał z gitary, irlandzkiego buzuki, akordeonu i fortepianu. Materiał, który przygotowali jest jeszcze świeży, ale został już zarejestrowany w studiu, nad wydaniem płyty pracuje teraz wydawnictwo MTJ.

Zaprawdę, warto będzie sięgnąć po tę płytę, by odświeżyć wrażenia. Artyści podczas koncertów dbają też o pozamuzyczne wrażenia. Fabuła „Spaceru po Moskwie” – piosenki Wysokiego aż kusi, by wzmocnić ją czymś mocnym, jak to Rosjanie mają w zwyczaju.

Butelka trunku i dwie szklanki przez całą godzinę stanowiły tylko część scenografii, aż do tego utworu. Wówczas Kasprowicz zaprosił na scenę jednego z widzów, na ochotnika. Zaproszenie to przyjął niejaki Dima, więc w tej układance wszystko pasowało jak ulał. Takie „smaczki” dodają kolorytu i tak świetnie zaplanowanym koncertom.

(ro)