Rozmowa z Maciejem Chrzanowskim, dyrektorem sportowym Chojniczanki, cichym współautorem awansu Chojniczanki do I ligi, który ściągnął do Chojnic trenera Mariusza Pawlaka i z nim zbudował historyczną dla Chojnic drużynę.
20 czerwca 2013 23:00- Kiedy wybiera się pan na urlop?
- Dobre pytanie. Bardzo bym chciał chwilę odpocząć, ale jak wiadomo, jest to teraz niemożliwe. Jest to gorący czas przed sezonem i pracy jest bardzo dużo – od przygotowywania spraw papierkowych związanych np. z licencją po transfery. Jednak piłka to jest to, co kocham. Postaram się „wyskoczyć” z rodzinką chociażby na dwa może trzy dni, ale oczywiście z telefonem, który im bliżej sezonu, tym częściej będzie dzwonił. Cieszę się tylko, że mam tak wyrozumiałą żonę, która to rozumie.
- Przed chwilą był tutaj Marcin Garuch. Jak wygląda obecnie jego sytuacja?
- Rozmawiamy z działaczami Miedzi, bo zależy nam bardzo na takich zawodnikach jak Marcin Garuch, Daniel Feruga czy Tomasz Mikołajczak, ale nie wszystko zależy od nas. Rozumiem decyzję Marcina, że chce spróbować swoich sił najpierw w Legnicy, skąd pochodzi, gdzie mieszka i ma rodzinę i gdzie przez wiele lat grał w piłkę. Jesteśmy po słowie, że jeśli w Miedzi nie dostanie swojej szansy, wróci do Chojniczanki. Czekamy tu na niego.
- Był to chyba najlepszy moment na awans do I ligi. Za rok szykuje się spora reorganizacja, ma być m.in. tylko jedna grupa II ligi, a więc będzie „leciała” połowa drużyn, szykuje się więc ostra walka.
- Tak, szykowane są zmiany i był to najlepszy dla nas moment na awans. My nie musimy się o II ligę już martwić.
-Kiedy uwierzył pan w awans do I ligi?
- Możesz mi nie wierzyć, ale gdybyś teraz przejrzał moje mejle z prezesem sprzed sezonu to byś zobaczył, że tam pisałem, że I liga w Chojnicach jest realna. To było moje marzenie. Dostaliśmy z trenerem Mariuszem Pawlakiem wolną rękę do działania i za to należy się działaczom Chojniczanki szacunek. Po prostu nam zaufali i jak pokazał czas, zrobili dobrze. Jednak wiem, że gdyby coś nam nie wyszło, to odpowiedzialność spadłaby na nas. Ja już wcześniej pracując w Nielbie Wągrowiec chciałem sprowadzić Feciucha, Orłowskiego, Sylwestrzaka, ale tamci działacze nie byli do tego przekonani. W Chojnicach – na szczęście – jest inaczej. Być może w trakcie sezonu pojawiły się chwile zwątpienia, ale po chwili przechodziły.
- Moim zdaniem wcale kluczowym meczem nie był ten z Bytovią, a o wiele wcześniej z Górnikiem Wałbrzych, który … przegraliśmy. Chodzi o styl porażki, czyli pamiętną stratę dwóch goli, gdy graliśmy w przewadze. Ta porażka chyba was scementowała?
- Po meczu z Górnikiem spotkaliśmy się z całą drużyną i padły naprawdę mocne słowa, bo widzieliśmy z trenerem inne podejście zawodników do obowiązków niż jesienią. Po tej rozmowie wszyscy mieliśmy pewnie najgorsze święta w życiu, ale też każdy miał czas, by się zastanowić i wszystko przemyśleć. Na kolejnych treningach i meczach była to już inna drużyna.
A był to pana pierwszy awans w przygodzie z piłką?
- Jako zawodnik awansowałem dwukrotnie. Z Zagłębiem Piechcin do III ligi i Pałuczanką Żnin do IV ligi. Jako dyrektor sportowy awansowałem pierwszy raz, bo wcześniej pracowałem tylko w Nielbie, a jeszcze wcześniej byłem menadżerem.
- Można jednak powiedzieć, że nie jest pan typowym dyrektorem sportowym, bo nie chodzi pan w krawacie do pracy, tylko bierze torbę ze sprzętem i razem z drużyną trenuje.
- Ten awans smakował inaczej niż wtedy, gdy byłem zawodnikiem, bo tym razem była to wielka odpowiedzialność. Z drugiej strony czuję się po części członkiem drużyny, bo z chęcią się przebieram i biorę udział w treningach.
- Wracając jeszcze tylko na moment do awansu, a dokładniej do fety na mieście. Zauważyłem, że to pan zaciągnął wszystkich do fontanny.
- Taki miałem plan i marzenie od dawna. I się spełniło. Dla takich chwil warto żyć i się nimi cieszyć, bo nie wiadomo, czy będziemy mieli jeszcze okazję coś podobnego przeżyć.
- Jak układała się przez cały ten sezon współpraca z trenerem Mariuszem Pawlakiem. Czy często się różniliście, padały mocne słowa?
- Już początek naszej współpracy pokazał, że chcemy iść i poszliśmy w jednym kierunku, co w innych klubach nie jest normą. Oczywiście, że mieliśmy różne wizje dotyczące jakieś sprawy i czasami się posprzeczaliśmy czy pokłóciliśmy, ale nawzajem się szanujemy i dlatego zawsze dochodziliśmy do porozumienia. Zawodnicy to widzą, bo jak mówiłem, idziemy w jedną stronę. Duże podziękowania należą się też drugiemu trenerowi Leszkowi Szankowi, bo my i zawodnicy jesteśmy bardzo zadowoleni z jego pomocy. Pomaga nam na każdym kroku jak tylko może i jak na tę chwilę, to cały sztab szkoleniowy jest idealny.
- Sezon rozpoczniemy bardzo szybko, bo meczami pucharowymi. Puchary potraktujemy poważnie czy odpuścimy?
- Oczywiście, że zagramy na poważnie, bo w przypadku awansu byłaby okazja zagrać z jakąś silną drużyną w Chojnicach. Trzeba pamiętać jednak, że będzie to dla drużyn okres przygotowawczy przed sezonem.
- Podołamy organizacyjnie i sportowo na wyższym szczeblu rozgrywek?
- Organizacyjnie bez wątpienia damy radę, mamy jeden z ładniejszych obiektów, wspaniałych kibiców, o to się nie martwię. Jeśli w drużynie zostaną ci zawodnicy, których my chcemy i trochę wzmocnimy kadrę, to myślę, że jesteśmy w stanie powalczyć. Boję się, że nie z wszystkimi uda nam się jednak porozumieć,. Niektórym piłkarzom kończą się bowiem umowy wypożyczenia. Nie było nas stać kilka miesięcy temu, by były to transfery definitywne, a jak widać ci zawodnicy bardzo się przydali. Teraz musimy ostro pracować, by ich zatrzymać. Dużo zależy też od klubów z których są oni wypożyczeni. Przed sezonem te kluby tych zawodników nie chciały, u nas dzięki dobrej pracy trenera piłkarze stanęli na nogi, wypromowali się i te kluby to widzą.
- Rozumiem, że hasło I liga robi swoje i kluby oraz zawodnicy żądają już innych stawek?
- Niektórzy piłkarze którym kończą się umowy zażądali podwyżek i wiem, że negocjacje nie będą proste. My nie możemy się jednak ugiąć, bo mamy jasno określony budżet, w którym musimy się zmieścić. Znamy realia, na jakie nas stać. Prezesi Chojniczanki Maciej Polasik i Jarek Klauzo bardzo uczciwie stawiają sprawę – mamy pulę pieniędzy na miesięczne wypłaty i w tym musimy się zmieścić. Dzięki temu nie ma ryzyka, że naściąga się zawodników, a później nie będzie z czego zapłacić.
- Czy ten budżet miesięczny jest taki sam jak w drugiej lidze, czy wyższy?
- Jest trochę wyższy niż w drugiej lidze.
- W drugiej lidze wcale nie mieliśmy największego budżetu, a i tak byliśmy czołową drużyną, która zrobiła awans. To wasza zasługa, bo ściągnęliście zawodników, którym zależało na dobrym wyniku sportowym i mieli ambicję. Zresztą dokładnie to usłyszałem z pana ust podczas pierwszej rozmowy przed minionym sezonem, że mają tu przyjść tacy właśnie zawodnicy.
- Mieliśmy z trenerem pewną zasadę, wiedzieliśmy jakich chcemy ściągnąć piłkarzy, ale nie uginaliśmy się za wszelką cenę. Mieli grać zawodnicy, którym na tym zależy. Teraz po sezonie niektórzy troszkę mnie swoją postawą i oczekiwaniami finansowymi rozczarowali. Są jednak i bardzo świetne przykłady, jak np. Krystian Feciuch czy Błażej Jankowski. Z nimi rozmowa była krótka i rzeczowa. Pokazali, że zależy im na dalszej grze w Chojniczance. Jest grupa zawodników z którymi nadal rozmawiamy, jest też kilku z którymi nie jesteśmy zainteresowani przedłużać umów i się powoli rozstajemy.
Rozmawiał: (olo)
CHOJNICE.COM
© Copyright Chojnice.com 2016. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wykonanie: Portale internetowe
Marzyles o kąpieli w fontanie to wraz płac mandat hahahahahahah
To jest tak przykre że aż śmieszne!
Tak jest, potwierdzam, maruderzy to eksperci od kościoła, kij wam nie tylko w oko....
Oni są na innej stronie i są ekspertami od księży w parafii MB Fatimskiej.
Dziękujemy panie dyrektorze,a wszystkim maruderom kij w ...oko;o)
I gdzie są teraz teraz Ci twardziele co wyzywali dyrektora od grubasów, krętaczy?? Taka właśnie jest u nas patola na trybunach ...
kill him !