Obaj nie są zawodowymi historykami, ale badanie przeszłości to ich konik. Jeden jest synem dowódcy spod Krojant, drugi – emerytowanym wojskowym. Razem wydali książkę, która rewiduje dotychczasowe wyobrażenia o tym, co się stało 1 września pod Krojantami.
2 lipca 2018 09:08Marek Pasturczak, syn kapitana Jana Pasturczaka, dowódcy 2. baterii 11. Dywizjonu Artylerii Konnej w czasie wojny i Jerzy Lelwic, emerytowany oficer Wojska Polskiego wydali właśnie książkę pt. „Trzeba ginąć, stąd się nie wychodzi. Krojanty 1939 – prawdy, mity, legendy”. Wydawcą jest Agencja Wydawnicza CB, a nakład to 500 egzemplarzy. Może być za mało, kiedy rozejdzie się wieść, że autorzy pokusili się o nowe spojrzenie na początek wojny, na słynną szarżę pod Krojantami i na legendę, jaką obrosła.
Dla pasjonatów
Jak mówią, nie zamierzali pisać dzieła stricte naukowego, ale swobodniejsza narracja nie oznacza, że pozwalali sobie na odstępstwa od tego, co wyczytali w źródłach, czego dowiedzieli się od świadków i uczestników wydarzeń. Zaznaczają w tekście, co jest prawdopodobne, co jest roboczą hipotezą, nie boją się wyciągać wniosków. Wielokrotnie byli w Krojantach, Marek Pasturczak już pół wieku zbiera materiały dotyczące wydarzeń z 1939 r., a Jerzy Lelwic, też zaintrygowany historią z 1939 r., poświęcił na opracowanie książki pięć lat. – Powstała nam z tego barwna opowieść – mówił podczas promocji książki w Muzeum Historyczno-Etnograficznym w Chojnicach Jerzy Lelwic. - Chcemy z nią trafić do ludzi, którzy interesują się historią.
W książce zamieścili ponad setkę czarno - białych zdjęć i 30 map. Dodali płytkę z kolejnymi materiałami zdjęciowymi. W efekcie czytelnik dostaje ponad 500 stron tekstu, z przypisami, bibliografią, indeksem nazwisk, a w środku – genezę legendy o ułańskiej szarży, wyjaśnienie kontrowersji pomiędzy kawalerią a piechotą i starcia indywidualności stojących na czele formacji wojskowych, przedstawienie wydarzeń z 1 września 1939 r. według ustaleń autorów, historię pomnika w Krojantach.
Co z tą szarżą?
Ich podstawowa teza jest taka, że szarża była, ale w innym miejscu, a strategicznie jej wpływ na przebieg pierwszego dnia wojny był znikomy. Według autorów książki szarżowały tylko dwa plutony rotmistrza Eugeniusza Świeściaka. – Nagle zobaczyli Niemców, więc co mieli robić, Świeściak wyciągnął szablę – lapidarnie tłumaczy Lelwic. – A rotmistrz Ładoś to widzi, lecz wie, że nie ma sensu wysyłać ludzi na karabiny maszynowe. To historia zmusiła go do „wzięcia udziału” w szarży, w której faktycznie go nie było…
Dlaczego tak się stało i jak preparowano mit o potyczce pod Krojantami, warto przeczytać samemu. Wiadomo już teraz, że ta wersja wydarzeń wzbudzi wielkie emocje. Nie ukrywała ich obecna na promocji Kazimiera Szark, opiekunka Izby Pamięci w szkole w Nowej Cerkwi i strażniczka pamięci o ułanach spod Krojant. – Ależ ja znam zupełnie inną historię – oponowała przeciwko rewelacjom autorów. – Pani Kaziu, przeczyta pani książkę, to podyskutujemy – zachęcali obaj panowie.
Książka jest dostępna w Muzeum Historyczno-Etnograficznym w Chojnicach, można ją nabyć w Bramie Człuchowskiej.
Tekst i fot. Maria Eichler
CHOJNICE.COM
© Copyright Chojnice.com 2016. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wykonanie: Portale internetowe
Cześć i chwała poległym ułanom ale patrząc z perspektywy czasu zadaję sobie pytanie - czy ich śmierć miała sens ?!
Zastanawiące skąd w Chojnicach jest tyle zachowań i poglądów antypolskich .
A gdzie ty tu widzisz zachowania i poglądy antypolskie ?! Pod Krojantami nie było żadnej bitwy - jak już to co najwyżej potyczka, która nie miała żadnego wpływu na losy polskiego września.
a za 20 lat to będziemy Niemcow przepraszac za wojnę
Takiej opcji to nie ma.
Im dalej od tych tragicznych wydarzeń (79 lat !!!) tym wiecej faktów wypływa na wierzch. Dobrze,że są takie osoby ,które to tropią !
Dla wszystkich interesujących się historią II wojny światowej to pozycja, z którą warto się zapoznać i mieć w swoim domowym księgozbiorze.