Ivanka z Ukrainy: Wojna jest okropna. Tutaj jest spokój i to jest najważniejsze

W mieszkaniu w Malachinie przebywa obecnie 12 osób – trzy rodziny, kobieta z czwórką dzieci z obwodu lwowskiego, ponadto babcia, córka z dwójką dzieci z obwodu żytomierskiego z m. Baranivka i matka z dzieckiem z tej samej miejscowości.

Schronienia rodzinom z Ukrainy uciekającym przed wojną udzieliło również Nadleśnictwo Czersk.   |  fot. red.

Ponadto przebywa tam nastolatek z Ukrainy, który ma wkrótce wyjechać do krewnych w Szwecji. Z rejonu Żytomierza do polskiej granicy trzeba było pokonać 700 km. Ludzi przewozili busami wolontariusze z Ukrainy. Po przekroczeniu granicy wolontariusze z Polski. Ostatnia do Malachina w gminie Czersk dotarła wczoraj (9.03. ) 26-letnia Ivanka z synkiem, z kilkunastotysięcznego Baranivka. - Rosjanie byli już bardzo blisko – tylko 5 km od naszego bloku. Słychać było wybuchy, strzały-  musieliśmy chować się w piwnicy, okna zabijaliśmy deskami. Zapadła decyzja, że mamy uciekać, bo zaraz będą u nas!

- Spakowałam synka i wyjechałam. Wiedziałam, że w Polsce są już nasi znajomi właśnie w Malachinie w nadleśnictwie, dlatego udało nam się tutaj dotrzeć. Serdecznie dziękujemy wszystkim za okazaną pomoc. Dziękujemy wszystkim pracownikom Nadleśnictwa Czersk, którzy się nami opiekują i pomagają okazując swoje wielkie serca. Dziękujemy też ludziom przekazującym dary i różne sprzęty. Wojna jest okropna. Tutaj jest spokój i to jest najważniejsze. Mam nadzieję, że szybko wrócimy do naszego kraju, do naszych bliskich – mówi Ivanka.

Jedna z kobiet znalazła już pracę. Pozostałe chcą również podjąć zatrudnienie. Jak mówią, chcą same zarobić na siebie i swoje rodziny. W pomoc w organizacji miejsc noclegowych włączyła się też gmina Czersk, wolontariusze i pracownicy nadleśnictwa. Do kilkunastu osób znajdujących się w czteropokojowym mieszkaniu nadleśnictwa trafiają m.in. dary z GCK, które ofiarują m.in. mieszkańcy gminy Czersk.

(red)