Filip Springer spotkał się z chojniczanami

Wczoraj z chojniczanami w czytelni Miejskiej Biblioteki Publicznej spotkał się były Filip Springer, autor wielu reportaży i książek. Pochodzi z Poznania. Do Chojnic przyjechał pociągiem i pociągiem stąd odjechał.

Z Filipem Spingerem rozmawiała Beata Królicka. Nie zabrakło pytań od czytelników jego książek.   |  fot. (olo)

O mieście i jego architekturze za dużo więc nie mógł powiedzieć. Chętnie za to mówił o miastach i miasteczkach, które odwiedzał i w których spędzał sporo czasu, zbierając materiały do swoich kilku książek i wielu reportaży w gazetach. Na czoło jego prac wybija się architektura, która zaczęła mu towarzyszyć od momentu, gdy wyfrunął z rodzinnego gniazdka do wielkiego bloku na typowym blokowisku.

Wtedy zaczął zagłębiać się w tę dziedzinę. Teraz za pomocą architektury odczytuje ukryte komunikaty. Jak chociażby w pałacu kultury, który postawiono, by ludzie poczuli się przy nim jak małe robale, które można zdeptać. Spinger uważa, że Polska dziś wygląda tak, jak chcą Polacy. Jego zdaniem styl przepyszny jest w cenie. I mówił, że trudno z tym dyskutować, bo jest w mniejszości, bo według ostatnich badań 82 proc. Polaków nie ma zastrzeżeń do wyglądu otoczenia.

- Polska nie jest w ruinie, jak mówią niektórzy, a nie każdy Polak też widzi, że Polska się modernizuje, bo pendolino wiele miast omija – żartował Springer.  Zdradził, że bliżej mu od wielu lat do reportażu niż do fotografowania. Woli coś opisać niż pokazać na zdjęciu. Jako reporter może poznawać historię w miły sposób i właśnie to swoje zajęcie, które jest też sposobem na jego życie, traktuje jako narzędzie dowiadywania się o rzeczywistości.

Springer nawiązywał do teraźniejszych mediów, z którymi sam też współpracuje, a które nie interesują się już takimi tematami jak bezrobocie czy problemy mieszkaniowe, bo wolą skupić się na księżach molestujących dzieci i aferach. Nie jest przeciwny pokazywaniu tego zła, ale żałuje, że nie ma już tyle miejsca w gazetach, jak kiedyś, na historie mniej spektakularne, trudniejsze, ale bardzo ciekawe.

I tu nawiązał do… Chojnic. - Mamy w dzisiejszych czasach problemy żeby zrobić reportaż o tym, jak gdzieś jest. Nikt już nie jeździ, żeby o tym pisać. Nikt nie pojedzie do Chojnic, by  napisać jak tam jest, tylko po to, żeby napisać, że burmistrz nie poniesie krzyża - mówił Springer.  Gość spotkania mówił, że Polacy ukochali sobie wolność i uznali, że wolność to własność, a okazało się, że są teraz niewolnikami kredytów, które wzięli na własne mieszkania. Sporo mówił zresztą o mieszkaniach, budownictwie, architekturze.

- Nie poradziliśmy sobie z transformacją, solidarnością społeczną, własnością, którą niektórzy źle interpretują. Własność nie jest świętością. To świetny temat na książkę, ale może za dziesięć lat – mówił. Nie chciał zdradzić tematu nowej książki, bo to tajemnica.

Tekst i fot. (olo)