Na wstępie pytanie zasadnicze: piętnować kłamstwa, wyjaśniać insynuacje, czy pozostawiać to bez reakcji licząc, że czytający sam dojdzie do prawdy? Odpowiedź nie jest prosta, szczególnie dla mnie.
3 sierpnia 2016 20:32Wiem, jak działają media, wiem jak działa moja nieliczna ,ale kłamliwa i butna Opozycja. Wiem, jak trudno jest żyć, gdy ignoranci bez wiedzy i szacunku oceniają moją pracę, posługując się kłamstwem. Odpowiadam więc, że warto i trzeba wyjaśniać kłamstwa i insynuacje. W jaki sposób? Na szczęście są źródła zdarzeń i dokumenty, które je opisują. To niestety też nie będzie proste, ponieważ kłamcy i krytykanci podają często nieprawdziwe interpretacje z wiarygodnych źródeł.
W piątki organizuję konferencje prasowe. Informuję, wyjaśniam, prostuję. Nie mogę mieć pretensji do mediów, że nie wszystko są w stanie zamieścić, dlatego tam, gdzie to możliwe będę sam publikował. Publikacje i rozmowy to jedna metoda, jest też druga, po którą musiałem niestety sięgnąć. To postępowania sądowe, to moje prawo, aby kłamcy nie naruszali moich dóbr osobistych, aby swoim postępowaniem nie narażali mnie na utratę zaufania do pełnienia mojej funkcji.
Ze sprawami sądowymi jest komicznie, ponieważ Panowie M. Wałdoch i R. Sawicki oskarżają mnie w swoich publikacjach o różne sprawy, np. o korupcję, a ja wnoszę pozwy do Sądu, aby oni mieli szansę mi to udowodnić. Ktoś powie to absurd, ale co innego może zrobić pomawiany, jeżeli autor publikacji oskarżając nie informuje tzw. Organów Państwa uprawnionych do rozstrzygania takich spraw. Reasumując, są dwie drogi dochodzenia do prawdy. Będę korzystał z obydwu.
Publiczne kłamstwo, brak logiki w działaniu, oskarżane i sądzenie – studium przypadku. Cofam się w czasie o kilka tygodni, znamy już termin sesji w lipcu. Trwają przygotowania, w tym samym czasie prokuratura stawia zarzuty Panu M. Brunce. Dotyczą one jego oświadczenia majątkowego. Zabrakło w nim informacji o części oszczędności, zatajono dochody z najmu mieszkania i pojawia się też problem z datowaniem poprawek na tym dokumencie.
Sytuacja staje się ciężka, ponieważ Pan Brunka doprowadził wcześniej do decyzji Pana Wojewody o wygaszeniu mandatu Pana M. Janowskiego (Rada Miejska odrzuciła tę decyzję) a na sesji mamy głosować o wygaszeniu mandatu Pana M. Łęgowskiego. Co robi zainteresowany? Otóż atakuje Prokuraturę, że jest dyspozycyjna wobec mnie, atakuje, że to ja dzwoniłem do Prokuratury. Oznajmia, że „jeńców nie bierze”, że na sesji wygasi mandat kolejnego radnego, że nie powie kogo, oznajmia, że radni mają dzwonić do niego, on będzie miał z tego powodu wiele radości.
Jak to przeczytałem, doznałem szoku. Otóż na portalu chojnice24.pl prawie w każdym tekście Pani M. Szymecka podkreśla, że Pan Brunka jest prawnikiem lub prawnikiem z wykształcenia. To taki „szczególny lans” Pana Mariusza u jego kolegi Pana Z. Tabatha na portalu, ale nic mi do tego. Jeżeli natomiast ktoś jest prawnikiem, to wypowiedzi o dyspozycyjności konstytucyjnych Organów Państwa są po prostu śmieszne i nie powinien się chwalić tym, że skończył prawo.
Być może okolicznością łagodzącą jest fakt, że Pan Brunka nie ukończył aplikacji i nie może nazwać siebie „mecenasem”. Idźmy dalej – na sesji Pan Brunka mówi, że ja powiedziałem publicznie, że dzwoniłem do Prokuratora. Tak było, ale dzwoniłem w swojej sprawie, aby Prokuratura zbadała przekształcenie przedszkola Skrzaty, czyli mówiąc krótko, sam na siebie złożyłem doniesienie. Fakt ten zostaje perfidnie wykorzystany, na szczęście czujnie reaguję i odpowiadam na ten zarzut na sesji. Postępowanie Pana Brunki jest nielogiczne, ponieważ wiedział, że nie dzwoniłem w jego sprawie.
Przejdźmy do sesji. Uchwalamy porządek obrad i nagle Pani M. Osowicka zgłasza w imieniu klubu PCHS projekt uchwały o wygaszeniu mandatu Pana M. Brunki. Pracuję w radzie miejskiej już 22 lata i napiszę dosadnie: takiej głupoty jeszcze nie widziałem! Klub jest dwuosobowy: Pan Brunka
i Pani Osowicka. Brunka deklarował, że nie głosował, tzn. że inicjatywa pochodzi tylko od Pani Osowickiej! Idźmy dalej – projekt musi mieć formę pisemną, musi być umieszczony do porządku sesji na 7 dni przed jej terminem, musi mieć opinię prawną. Tego nie ma!
Brunka i Osowicka na siłę próbują przeforsować swoją inicjatywę. Sami sobie przeczą, ponieważ kilka miesięcy temu, inny członek PCHS Pan J. Studziński, doprowadził do zerwania sesji, ponieważ radni dostali projekt uchwały na 6 dni, a nie na 7 dni przed terminem sesji. Teraz dla swojej wygody chcieli wnieść uchwałę z zerowym terminem i od razu. Takiej sytuacji jeszcze nie doświadczyłem, ale później było jeszcze ciekawiej. Cóż mieliśmy głosować?
Otóż Pan Brunka, prawnik z wykształcenia chciał, aby rada wygasiła jego mandat. Moim zdaniem uprawiał kpinę i szydził z Rady Miejskiej, ponieważ nawet gdyby rada tą uchwałę przegłosowała, to nie miała by ona mocy prawnej! Nadawała by się tylko do kosza. Rada odrzuca wniosek do porządku obrad i nie daje się Brunce sprowokować.
Dalej jest jeszcze ciekawiej. Czekamy kogo PCHS chce wygasić, przecież była zapowiedź, a tu niespodzianka. Pan Brunka dokonuje retrospekcji oświadczeń majątkowych radnych i stwierdza, że prawie wszyscy popełniają błędy. Sam to sprawdził i sam osądził, ale pewnie błędy były zbyt małe, żeby 'kogoś wygasić”. Mówiąc o błędach, miał siebie na myśli, ale jego błędy kończą się zarzutami. Oczywiście o winie rozstrzygnie Sąd.
Siedzę dalej na tej sesji i sam siebie pytam o logikę postępowania Pana Brunki. Zapowiada swoją weryfikację, zapowiada wygaszenie mandatu kolejnego radnego, a tu nic. Gdyby chciał postąpić honorowo, to powinien oświadczyć, że jeżeli będzie wyrok z karą, to sam się wygasi, ale zabrakło chyba odwagi. To zdarzenie zajmuje na sesji wiele czasu, ale cóż – demokracja! Na szczęście są granice głupoty, których „mechaniczna większość z dyszlem” jak mówi Pan Brunka o większości w radzie, nie przekroczyła. Nie doszło do kompromitacji rady, skompromitował się Pan Brunka i PCHS.
Tekst sponsorowany
CHOJNICE.COM
© Copyright Chojnice.com 2016. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wykonanie: Portale internetowe