Im dziecko jest starsze, tym częściej w jego jadłospisie pojawia się to, co jedzą jego rodzice. Niemowlę karmione jest na ogół wg bardzo ścisłych zaleceń, które określają kolejność wprowadzania poszczególnych pokarmów.
14 lutego 2014 21:57A gdy ukończy rok, dwa lub trochę więcej … mamusie uważają, że może jeść już niemal wszystko. Czy to aby nie jest zbyt gwałtowny przeskok? Owszem, zaleca się, aby już w drugim roku życia przyzwyczajać dziecko do rodzinnego stołu, czyli by maluch stopniowo poznawał to, co jedzą dorośli.
Jest to słuszne zalecenie ale pod warunkiem, że dorośli zdrowo się odżywiają. Bo przecież małe dziecko musi stosować lekkostrawną dietę, w której dla przykładu nie może brakować mleka lub jego przetworów. A często jest to pierwszy produkt, który rodzice ograniczają, zastępując go np. sokiem owocowym (zwłaszcza takim przemysłowym z „kartonika”). Tymczasem małe dziecko nadal potrzebuje dużo wapnia.
Drugim często popełnianym błędem jest zbyt szybkie przestawianie dziecka na mocno przyprawione i smażone potrawy mięsne. Lepiej (także dla dorosłych) jeść mięso gotowane na parze, pieczone w rękawie foliowym lub naczyniu żaroodpornym, lub duszone z warzywami, bez soli (lub z jej odrobiną) i bez tak rozpowszechnionej w tradycyjnej polskiej kuchni, zasmażki. Nadmierna ilość soli obciąża nerki, powoduje większe wydalanie wapnia, a w wieku późniejszym sprzyja nadciśnieniu. Dla małego dziecka nadmiar soli może być tym większym szokiem, że jako niemowlę było na bezsolnej diecie.
Jakie jeszcze błędy popełniają rodzice małych dzieci?
Często podają zbyt duże porcje lub za dużo dań naraz. To, że dziecko rośnie, nie oznacza, że musi jeść tyle co dorosły. Powinno jeść (podobnie jak dorosły) 5-6 niezbyt obfitych posiłków. Posiłki muszą być zbilansowane, czyli zawierać: odpowiednią ilość białka, tłuszczów i węglowodanów oraz witamin i składników mineralnych. Najlepszym źródłem białka jest dla przykładu chudy drób, ryby oraz mleko i przetwory mleczne niskotłuszczowe. Unikać należy nadmiaru mięsa czerwonego (wieprzowina, wołowina, baranina itp.).
Kolejnym zagrożeniem są przekąski – np. chipsy, słodycze, słone paluszki, krakersy - po które mimochodem sięgamy lub kupujemy, np. pod wpływem reklamy telewizyjnej. W tych przekąskach jest mnóstwo zbędnego cukru i soli, a także szkodliwych kwasów tłuszczowych „trans” i akrylamidów (związków rakotwórczych). Rodzice nie powinny też dać się nabierać na witaminy, które są sztucznie dodawane do dziecięcych przekąsek. Tylko w świeżych owocach i warzywach, oprócz dobrze przyswajalnych witamin i składników mineralnych, znajduje się ułatwiający trawienie błonnik oraz przeciwutleniacze, które opóźniają proces degeneracji komórek. Dlatego nie podawajmy dzieciom wysokoprzetworzonych produktów przemysłowych. Organizm dziecka intensywnie rośnie i szkoda jego energii na trawienie „śmieciowego” jedzenia !
Czego, poza wapniem, brakuje w typowej diecie małego dziecka?
Często za mało w niej tzw. „dobrego tłuszczu”, np. kwasów tłuszczowych omega-3. Znajdują się one przede wszystkim w tłustych rybach morskich oraz (w mniejszym stopniu) olejach roślinnych, takich jak: rzepakowy, oliwa z oliwek, lniany. Warto więc pamiętać o tych produktach przygotowując posiłki dla dziecka. Choć małe dzieci na ogół kojarzą rybę tylko z panierowanymi „paluszkami rybnymi”, to nie należy ich do nich przyzwyczajać. Takie „paluszki” to niestety źródło niemalże „odpadów” rybnych otoczonych grubą panierką, która podczas przygotowywania wchłania duże ilości tłuszczu. Lepiej podać dziecku potrawę z fileta np.: dorsza, pstrąga, flądry, łososia, rzadziej makreli wędzonej (ważne jest ażeby ryba nie zawierała ości). Może to być pasta rybna, ryba w galarecie, filet duszony z warzywami, itp.
Zdrowa dieta dla przyszłości dziecka
Dziecko „jest tym co zje”. Pożywienie stanowi budulec wszystkich komórek jego ciała. Zarówno tych odpowiedzialnych za sprawność fizyczną, jak i umysłową. A nawyki, które w nim wyrobimy, i smaki, do jakich je przyzwyczaimy, staną się wzorcem na całe życie. Można je zatem zmienić, ale z trudem i przy sporych wyrzeczeniach. Dlatego tak ważne jest, do jakiego stylu żywienia małe dziecko przyzwyczai się w najmłodszym okresie życia. W przyszłości chętniej sięgnie po potrawy, które dobrze mu się kojarzą – z uśmiechniętą mamą, miłą atmosferą, ciepłem rodzinnego domu.
Jak sobie radzić z żywieniem dziecka poza domem?
Warto przyjrzeć się temu, co stoi na stole u babci, cioci, etc. Na pewno znajdą się tam potrawy, które dziecko może jeść – warzywa (o ile nie są przesolone czy doprawione polepszaczem smaku), ryż, mięso (bez panierki). Na deser kawałek ciasta drożdżowego, sałatka owocowa, koktajl mleczno-owocowy, etc.
Jak często dziecko może jeść domowe dania przekąskowe?
Nie ma ograniczeń. Mus owocowy czy sok własnoręcznie przygotowany jest odpowiedni także dla dorosłych. Starszym dzieciom podajemy dania mniej rozdrobnione, bo nie jest dobrze, jeśli maluch wciąż jada papki przeznaczone dla niemowląt. To ważne, żeby w porę zaczął żuć pokarm, a potem zaczął go gryźć. Obie te umiejętności wpływają na rozwój mowy. Pamiętajmy jednak, że dopiero trzylatek potrafi dokładnie pogryźć i przeżuć twardsze kawałki, np. pokrojoną w słupki marchewkę. Dlatego nie należy się spieszyć. Dobrym sposobem jest skracanie czasu gotowania warzyw – niemowlę dostaje je najpierw niemal rozgotowane, jeśli już swobodnie je zjada, dajemy mu je nieco twardsze.
Czy słodycze są tak bardzo niezdrowe?
Oczywiście nie, są nawet potrzebne. Szkodliwy jest tylko ich nadmiar. Nie ma nic złego w tym, że w codziennej diecie dziecka (i dorosłego) pojawi się trochę słodyczy. Człowiek potrzebuje nie tylko węglowodanów złożonych, których dostarczają np. zboża, ale także węglowodanów prostych, które są m.in. w cukrze i miodzie. Są szybciej niż inne produkty zamieniane w energię, szybciej podnoszą poziom glukozy we krwi, co daje ośrodkom łaknienia w mózgu sygnał „jestem syty”. Szybkość, z jaką węglowodany proste są spalane, jest ich zaletą, ale jednocześnie wadą – nie nasycą organizmu na długo ani nie wypełnią żołądka. Węglowodany pochodzące np. z kaszy albo chleba razowego są dłużej rozkładane, a poziomu glukozy nie podnoszą skokowo, tylko łagodnie, dzięki czemu dłużej czujemy się najedzeni.
Dlaczego większość z nas tak chętnie sięga po słodycze?
Bośmy się przyzwyczaili. Słodkości zwykle uświetniają święta, urodziny, wyjazdy, kojarzą się z odprężeniem. Jeśli jako dzieci jedliśmy ich dużo (albo co gorsza dostawaliśmy je w nagrodę lub na pocieszenie), to będziemy je lubić i potrzebować ich także w dorosłym życiu. Chętnie sięgamy po słodycze także dlatego, że wciąż nam się spieszy. Zjedzenie dwudaniowego obiadu zajmuje nam co najmniej 20 minut, wafelka lub ciastka – dwie minuty… Te fatalne nawyki przekazujemy dzieciom – w wielu domach nie jada się śniadań ! To poważny błąd: noc to kilka godzin bez jedzenia, a zatem poziom glukozy staje się niski. Pierwszoklasista bez śniadania będzie zmęczony, osłabiony i chętnie pójdzie do szkolnego sklepiku po batonik.
Czy są lepsze i gorsze słodycze?
Tak. Najgorsze są lizaki, ciągutki i twarde cukierki – to, co powoli się rozpuszcza albo oblepia zęby. Na tej słodkiej pożywce rozwija się próchnica. Szczególnie niebezpieczne jest podawanie słodyczy (i słodzonych napojów) tuż przed snem albo w nocy, po umyciu zębów. W nocy wydziela się mniej śliny, która oczyszcza jamę ustną, i bakterie mają idealne warunki do rozwoju.
Najzdrowsza jest czekolada z dużą zawartością kakao (byle nie nadziewana). Dostarcza wapnia, magnezu i żelaza. Do lepszych słodyczy należą też sezamki, batoniki muesli z ziarnami (najlepsze domowe), chałwa. Choć ta ostatnia to prawdziwa bomba kaloryczna. Jej 100 g dostarcza aż ok. 600 kcal !, czyli połowę dziennego zapotrzebowania energetycznego dwuletniego dziecka. Warto też wiedzieć, że niektóre batoniki zbożowe zawierają utwardzone tłuszcze roślinne, których nie powinny jeść małe dzieci – czytajmy więc etykiety !
Gdzieś pośrodku plasują się żelki, galaretki, drażetki, które stosunkowo szybko się zjada, ale w przeciwieństwie do czekolady, migdałów czy orzechów nie dostarczają niczego cennego żywieniowo.
Czy warto wierzyć reklamom słodyczy?
Musielibyśmy znać skład reklamowanych łakoci. Ale szczerze mówiąc, jest wiele lepszych, bo naturalnych źródeł witamin i mikroelementów – choćby świeże owoce i warzywa. Reklamy słodyczy mówią także o tym, że dzieci rosną i potrzebują mnóstwo energii. To akurat prawda, tylko warto się zastanowić, czy tej energii mają im dostarczać właśnie słodycze.
Jak często dzieci mogą jeść słodycze?
Jedzenie powinno być przyjemnością – tak jak zabawa, ruch czy czytanie. Jeśli zatem dziecko bawi się, biega, jest aktywne fizycznie, a w domu jest czas na rozmowy, na bycie razem, to podwieczorek z kawałkiem szarlotki, albo kawałkiem czekolady nie zaszkodzi. Chodzi tylko o to, by słodycze nie zastępowały ani posiłków, ani innych form aktywności, żeby nie były nagrodą albo narzędziem przekupstwa.
A może dziecko ma wewnętrzny hamulec, który pozwala mu nie przejadać się słodyczami ?
Na to nie możemy liczyć. O tym, co znajdzie się na talerzu dziecka, decydują rodzice, ono natomiast decyduje o tym ile zje. To rodzice ustalają, jaka ilość łakoci pojawi się w jadłospisie lub na talerzu dziecka. Dzieci żywione smacznie, w sposób urozmaicony i w serdecznej atmosferze nieczęsto będą żądać słodyczy, bo po prostu będą najedzone. Ale nie możemy wymagać od dziecka wstrzemięźliwości, jeśli sami jemy bez opamiętania. Nawyki żywieniowe kształtują się w dzieciństwie. Jeśli chcemy, by dziecko jadło racjonalnie, sami musimy tak się odżywiać.
Czy dzieci, które dużo się ruszają, tracą apetyt na słodycze ?
Nie. Ruch to większe spalanie kalorii, a to może raczej pobudzić apetyt (także na coś słodkiego). Szczupłym dzieciom po większym wysiłku fizycznym wręcz należy podać kawałek czekolady albo cukierek, żeby nie doszło do hipoglikemii. Jeśli zatem idziemy w góry albo na długi spacer brzegiem morza, warto byśmy zabrali ze sobą tabliczkę czekolady.
Czy domowe słodycze są zdrowsze niż te ze sklepu ?
To zależy od tego, jak są przygotowane. Domowe karmelki, ciągutki czy blok kakaowy zapewne nie będą mniej tuczące niż kupne. Odchudzić natomiast możemy ciastka tzw. domowe. Najzdrowsze są mało słodkie domowe wypieki na drożdżach. Kawałek drożdżowego domowego ciasta podany ze szklanką mleka, porcją twarożku czy owoców (świeżych lub mrożonych), to pożywne drugie śniadanie albo podwieczorek. Natomiast ciasta na proszku podawajmy dzieciom okazjonalnie, bo wchodzące w jego skład węglany i fosforany sodu w nadmiarze są szkodliwe.
Opr. Sabina Budkiewicz
Poradnia dietetyczna NZOZ Gemini
Chojnice, ul. Młodzieżowa 35.
Tel. 52 397 40 33
CHOJNICE.COM
© Copyright Chojnice.com 2016. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wykonanie: Portale internetowe