Czy pacjent zdąży?

Internautka wątpi, aby chojnicki szpital był przyjazny pacjentom. Z pewnością podobnych opinii, szczególnie po odejściu z kwitkiem od okienka rejestracji, można by uzyskać jeszcze więcej.

Specjalistyczny szpital w Chojnicach.

Jednak z-ca dyrektora lecznicy twierdzi, że szpital jest jak najbardziej przyjazny, gdyż z własnych środków finansuje 30 poradni specjalistycznych z 35 dostępnych w placówce. Co ciekawe pieniędzy za obecnie wykonane świadczenia raczej nie uda się odzyskać z NFZ-u, bowiem ta instytucja nie przewiduje już refundacji kosztów poza ustalonym limitem.
- Moja krewna chciała skorzystać z porady endokrynologa, który przyjmuje pacjentów średnio raz w miesiącu. Stawiła się w szpitalu w wyznaczonym terminie. Niestety przed szóstą rano przed okienkiem czekało już dużo ludzi. Dosłownie przed nosem zamknięto jej okienko rejestracji. Poinformowano pacjentów, że nie ma już wolnych miejsc. Starsza kobieta musiała odejść z kwitkiem. Najgorsze jest to, że ten chojnicki szpital kreuje się na przyjaznego pacjentom. To denerwuje najbardziej! – mówi wzburzona kobieta.

Zamkną poradnie?

- Jesteśmy jak najbardziej przyjaźni pacjentom – uważa jednak Maciej Polasik, z-ca dyrektora Szpitala Specjalistycznego w Chojnicach. – Teoretycznie moglibyśmy już pozamykać 30 z 35 poradni specjalistycznych funkcjonujących w palcówce, bo skończyły się ustalone limity finansowania przez NFZ. Nie robimy tego, właśnie ze względu na pacjentów. Dlaczego Narodowy Fundusz Zdrowia nie płaci jednostce za wszystkie wykonane usługi?
- Jest kryzys, a co za tym idzie niższa ściągalność składki – informuje Mariusz Szymański, rzecznik gdańskiego oddziału NFZ. – Najzwyczajniej w świecie nie mamy ekstra kasy, na zapłacenie ponadlimitowych świadczeń. Placówki muszą jakoś przetrwać tę sytuację. Ostrzegaliśmy je w połowie roku, że należy rozpisać usługi w taki sposób, aby móc przyjmować pacjentów do końca 2009 roku. - Chciałem tylko dodać, że i tak o ok. 100% w stosunku do 2004 roku wzrosły nakłady na służbę zdrowia. Teraz gospodarujemy kwotą 3 mld zł. Myślę, że obecnie więcej pieniędzy kosztują nowe technologie i leki oferowane przez firmy farmaceutyczne – stwierdza Mariusz Szymański.
Jak widać kolejki w publicznej służbie zdrowia na pewno nie znikną. Sęk w tym, że w ostatnim czasie wydłużają się one w zastraszającym tempie… W tej sytuacji nasuwa się jedno dramatyczne pytanie: czy każdy z pacjentów zdąży odwiedzić specjalistę?
T.O.
 

 

  1. 14 grudnia 2009  22:49   rozgoryczony pacjent   leszek

    Pewne kwestie są możliwe do uporządkowania bez ponoszenia jakichkolwiek nakładów finansowych. Jestem pacjentem poradni ortopedycznej do której rejestruje się każdorazowo na konkretny dzień i godzinę. Jednakże każdorazowo udając się na ustaloną wizytę spotykam się z bałaganem organizacyjnym - pod drzwiami poradni "kłębią się" tłumy pacjentów próbując wtargnąc do gabinetu na zasadzie kto pierwszy - ten lepszy. Uważam, że ta nerwówka - ludzi przecież chorych -jest niepotrzebna i kwestię tą można w bardzo prosty rozwiązac. Przecież można wprowadzic (wzorem innych przychodni)sprawdzoną zasadę, że lekarz specjalista prosi do gabinetu pacjentów według listy którą przecież ma (albo miec może)? Również na drzwiach gabinetu można by umieścic czytelną dla pacjentów informację z której jasno określono by kolejnośc przyjmowania - to przecież proste i przyjazne dla pacjenta!

    1
    0
  2. 12 grudnia 2009  08:47   Szkoda gadać   Milutka

    Według dyrekcji zawsze będzie dobrze, tylko żli pacjenci mają pretensje, czy jak?

    1
    0