Czułem niedosyt po lekturze ...
Czułem niedosyt po lekturze „Myśli nowoczesnego endeka” Rafała Ziemkiewicza. Dlaczego? Bo apetyt miałem ogromny, a dostałem coś małego. I odgrzewanego. Nie jest to książka odkrywcza. Większość wygłaszanych w niech sądów już kiedyś można było u Ziemkiewicza wyczytać w jego felietonach i artykułach. W tym znaczeniu książka ta nie przejdzie do historii polskiego życia publicznego tak, jak przeszły z całą pewnością „Michnikowszczyzna” i „Polactwo”. Bez znajomości tych książek, lub bez – co najmniej – znajomości desygnatów tych określeń, nie sposób być dzisiaj w Polsce pełnoprawnym uczestnikiem życia publicznego i debaty publicznej. Bez znajomości „Myśli..” będzie można. To chyba podstawowy zarzut – to książka nie spełniająca oczekiwań, które czytelnik może mieć wobec tego autora i wobec książki, której tytuł jednak zobowiązuje. Gdyby Ziemkiewicz opatrzył ją jakimś bardziej banalnym tytułem (na przykład „Czas głupiejących młodzianków”), nikt nie mógłby mieć do niego pretensji, że treść książki przypomina zawartość wcześniejszych felietonów Autora i że nie wnosi nic nowego.