Dzielnicowy
Byłem dzielnicowym ,,milicyjnym,,. Jak wyglądała moja praca. Z pewnością nie walka z solidarnoscią, a walka z przestępczością, wykroczeniami i wszelkiego rodzaju patologią. Do zadań należało prowadzenie dochodzeń, spraw o wykroczenia, roznoszenie wszelakiego rodzaju poczty /listonosz/ prokuratury, sądu, WSW, i innych urzędów. Ponadto sporządzanie wywiadów dla powyższych instytucji i wiele innych czynności, które moim zdaniem nie należały do obowiązków, ale byliśmy zmuszeni do wykonywania tych czynności. Dzięki prowadzonym różnego rodzaju spraw o włamania, kradzieże, alimenty, rozboje, znęcania się nad rodziną, pobicia i wiele innych. Pozwalało to nacodzienne kontakty ze społeczeństwem. My świadków przesłuchiwaliśmy w miejscu zamieszkania, bez wzywania do komendy. Pozwalało to na prowadzenie rozmów na inne tematy. Ludzie starsi byli odwiedzani w domach, wsłuchiwałem się w ich problemy i je w miarę możliwości eliminowałem. Dbało się również o zieleń i trawniki. Tak jak dziś kierowcy nie parkowali pojazdów gdzie chcą. A, młodzież, młodzież była grzeczniejsza i posłuszna. Ponadto dodam, że godziny służby były zróżnicowane. 7,30 do 15,30 i od 14 do 22 oraz służby nocne od 22 do 4. W pojedynkę. I nigdy nie dostałem w ,,mordę,,. Dziś nie wiem jak wygląda służba dzielnicowego, ale słyszałem, że do dzielnicowego z problemem trzeba zgłosić sie do jego biura osobiście, aby odnotował problem. Dawniej było to nie do pomyślenia. To dzielnicowy był zobligowany iść do petenta. Dziś oraca dzielnicowego wygląda inaczej - ja nie znam swojego stróża porządku, a zobaczyć go w rejonie to jak zobaczyć białą wronę. A, sama nazwa ,,dzielnicowy,, mowi za siebie.