Bogdan Paprocki nie żyje

3 września w Warszawie w wieku 91 lat zmarł jeden z najsłynniejszych polskich tenorów. Bogdan Paprocki wprawdzie urodził się w Toruniu, to do 16 roku życia mieszkał w Chojnicach.

Bogdan Paprocki ( z lewej) i Bolesław - Fatygo Folański. Opera Śląska 1953.   |  fot. internet.

Był światowej sławy artystą operowym, synem Stanisława, nauczyciela pracującego w latach trzydziestych w Chojnicach. Od 1932 do 1935 r. uczył się w Państwowym Gimnazjum Klasycznym w Chojnicach, następnie w Lublinie, dokąd w 1935 r. przeniesiono jego ojca. Od 1967 r. był solistą Teatru Wielkiego w Warszawie. W kraju był doskonale znany, głównie jako odtwórca operowych partii kompozytorów polskich, a w szczególności Stanisława Moniuszki. Bogdan Paprocki był nie tylko śpiewakiem operowym. Brał udział w licznych koncertach symfonicznych, kameralnych oraz festiwalach - krajowych i zagranicznych. Odznaczony został „Opera Medal Music Award London” oraz przez ministra kultury w 2004 odznaką „Zasłużony dla Kultury Polskiej”.

Tak o nim pisał przed rokiem w tygodniku Angora Sławomir Pietras: „Gdy wracałem przepełniony szczecińskim belcantem, trafiłem na Chojnice. Tu mieszkał w dzieciństwie i młodości Bogdan Paprocki. Tutaj otrzymał wychowanie i wykształcenie, spróbował brzmienia swego przepięknego głosu i wcielony do wojska, przez Kraków i Lublin, rozpoczął tenorową karierę. Wprawdzie urodził się w Toruniu, ale nie rywalizując z Kopernikiem, od pewnego czasu woli kojarzyć się z piernikami, bo poza talentem słynie z dowcipu i ciętego języka. Te porównania rodzą serdeczną zadumę, gdy zważy się, że 18 września obchodzić będziemy jego 90. urodziny, a 20 listopada miną 63 lata od operowego debiutu w Bytomiu. (…) Od młodości na wielu scenach świata i wszędzie w Polsce obecny był w "Halce", "Madame Butterfly", "Opowieściach Hoffmanna", "Eugeniuszu Onieginie" i "Don Carlosie". Nagrał wiele oper, arii, pieśni i utworów koncertowych repertuaru polskiego. Nigdy nie dał się skusić propozycjami zagranicznymi, które mogłyby odciąć jego toruńsko-chojnicko-lubelskie korzenie z młodości, a potem bytomskie i warszawskie trwanie na wyżynach operowej sztuki.(…) Stara prawda operowa mówi, że najpiękniejsze, słoneczne, złote i gorące głosy rodzą się na Południu, w Italii, Grecji, Francji i Hiszpanii. U nas - jak zwykle - jest odwrotnie. Najlepszego belcanta można posłuchać w Szczecinie, a największy polski tenor pochodzi z Torunia i Chojnic, a więc - na przekór starym prawdom operowym - z północy.”

(red) (je)

  1. 9 września 2010  11:47   To był wielki artysta, ...   chojniczanin

    To był wielki artysta, szkodą, że miasto nie potrafiło tego wykorzystać do swojej promocji. Zresztą nie po raz pierwszy.

    0
    0